Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej (RZGW) w Poznaniu przyjrzał się projektowi odbudowy zasobów wodnych we wschodniej Wielkopolsce i przyznał rację organizacjom społecznym, które zarzucały przedsięwzięciu brak rzetelnej oceny skutków realizacji. To nie tylko przestroga przed drogą na skróty przy naprawie szkód w środowisku. To także dowód na kluczową rolę organizacji w monitorowaniu funduszy publicznych.
Nikt nie ma wątpliwości, że okolice Konina potrzebują działań, które zniwelują negatywne skutki długoletniej eksploatacji odkrywek węgla brunatnego. Jednak spółka ZE PAK i Wody Polskie przygotowały plan odbudowy zasobów wodnych z pominięciem przyjętych standardów środowiskowych. To zaniepokoiło organizacje społeczne uczestniczące w pracach Komitetu Monitorującego Funduszy Europejskich w Wielkopolsce.
Organizacje ostrzegły przed ryzykiem dewastacji środowiska
Komitety Monitorujące to zespoły doradczo-kontrolne, które zapewniają prawidłowość wydatkowania środków unijnych. W ich skład wchodzą różni interesariusze, w tym także organizacje społeczne. I to one w ubiegłym roku zaalarmowały, że do finansowania w Wielkopolsce przedstawiono wątpliwej jakości projekt poprawy zasobów wodnych w Wielkopolsce.
Organizacje takie jak Polska Zielona Sieć czy Greenmind podnosiły, że proponowany projekt zawiera wiele elementów, które nie tylko nie są działaniami renaturyzacyjnymi, ale wręcz mogą zagrażać ekosystemom związanym z doliną Warty i jej dopływami oraz mieszkańcom tych terenów. W majowej rozmowie z Gazeta.pl Miłosława Stępień z Bankwatch i Jacek Engel z Greenmind ostrzegali, że nieprzemyślane wypełnianie starych odkrywek wodą z Warty może skończyć się kryzysem wodnym w regionie.
Zabrakło kompleksowej oceny skutków realizacji
Już w połowie lutego wątpliwości co do skutków projektu doprowadziły do burzliwej dyskusji na posiedzeniu komitetu monitorującego. Adrian Chochoł, prawnik z Frank Bold, wskazywał wtedy, że projekt Wód Polskich i ZE PAK-u powinien zostać poddany tzw. strategicznej ocenie oddziaływania na środowisko. Ta procedura pozwala przyjrzeć się, jak całość przedsięwzięcia może wpłynąć na środowisko w Wielkopolsce. Konieczność jej wykonania wynika wprost z przepisów polskiej ustawy ocenowej oraz unijnej dyrektywy SEA.
Tymczasem Wody Polskie i ZE PAK pominęły etap przeprowadzenia oceny strategicznej i od razu rozpoczęły prace nad uzyskaniem decyzji środowiskowych dla poszczególnych 25 przedsięwzięć składających się na projekt. A przecież oceny dla pojedynczych inwestycji nie pozwalają stwierdzić, jaki łączny wpływ na środowisko będą miały wszystkie planowane działania – pozytywny czy szkodliwy.
Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w opublikowanym niedawno stanowisku przyznał rację organizacjom i stwierdził, że projekt wymaga przeanalizowania ogólnego wpływu na całość stosunków wodnych (nawet w jego okrojonej formie – bo organ uznał jednocześnie, że z 25 pierwotnie zakładanych działań do realizacji można będzie rozważyć 19).
Droga na skróty może skończyć się brakiem środków
Projekt miał być finansowany z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji na lata 2021–2027. Jednak ze względu na niedostateczne przygotowanie większości zadań w projekcie, RZGW ocenia wykorzystanie środków przed zakończeniem finansowania jako „mało realne”.
To powinna być przestroga dla kolejnych takich przedsięwzięć w innych regionach. Inwestycje tych rozmiarów, na dodatek finansowane ze środków publicznych, muszą spełniać najwyższe standardy ochrony środowiska. Gdyby autorzy projektu wykonali strategiczną ocenę na wczesnym etapie opracowywania projektu, to dzisiaj byłby on na dużo bardziej zaawansowanym etapie.
Co istotne, decyzja o ewentualnej kontynuacji Funduszu Sprawiedliwej Transformacji w kolejnych latach wciąż jeszcze nie zapadła. Może się okazać, że ostatecznie projekt nie otrzyma żadnego dofinansowania ze środków unijnych.
To zanieczyszczający powinien płacić
W tej sprawie jest jeszcze jeden wątek, który może łatwo umknąć. Chodzi o obowiązującą na mocy unijnej dyrektywy fundamentalną zasadę prawa ochrony środowiska – zanieczyszczający płaci. Oznacza ona, że przedsiębiorstwo powodujące szkody w środowisku jest za nie odpowiedzialne i musi podjąć niezbędne środki zapobiegawcze i zaradcze, ponosząc wszelkie związane z tym koszty.
Jednak obecnie mamy do czynienia z sytuacją – szczególnie jaskrawą w przypadku spółek prywatnych, do których zalicza się ZE PAK – w której przedsiębiorstwa przez dekady generowały ogromne zyski, a teraz drenują publiczną kieszeń na pokrycie społecznych i środowiskowych kosztów swojej działalności.
Do pewnego stopnia dostrzegł to RZGW we wspomnianym już stanowisku. Warto zacytować jego fragment, który dla mnie jako prawniczki – przyzwyczajonej do dużej powściągliwości organów – brzmi niezwykle mocno: „program obejmujący pierwotnie 25 zadań miał sprzyjać w wielu elementach rekultywacji odkrywek węgla brunatnego, a środki finansowe, które planowano pozyskać na ten cel przez PGW Wody Polskie zapewniłyby finansowanie prac, które powinny być sfinansowane przez kopalnie węgla brunatnego”.
Transformacja jest konieczna, ale organy administracji i podmioty transformację finansujące powinny poważnie pochylać się nad kwestią tego, czy nie odbywa się ona kosztem już poszkodowanego środowiska i społeczeństwa. Naprawa szkód wyrządzonych działalnością gospodarczą to obowiązek przedsiębiorcy, a fundusze publiczne powinny trafiać do tych, którzy ich naprawdę potrzebują.
Autorką komentarza jest dr Katarzyna Doroszewska-Chyrowicz, prawniczka zajmująca się we Frank Bold m.in. monitorowaniem funkcjonowania funduszy europejskich w zakresie sprawiedliwej transformacji.